Panowie i Panie, moja Lancia stoi już od jakiegoś czasu na warsztatach... różnych. Zaczęło się od tego, iż zgasła i nie chciała odpalić. Po zaciągnięciu do mechanika stwierdzono, że to usterka elektroniki. Zaciągnąłem do elektryka. Elektryk stwierdził, że poszło przepięcie w układzie odpowiedzialnym między innymi za komputer i w związku z tym komp się sfajczył. Jeden elektryk sobie odpuścił, nie podołał ale w kompie namieszał. Zawiozłem auto do drugiego elektryka. Stwierdził, że komp jest uwalony i trzeba go wymienić. Komputer został wymieniony do tego zrobiono obejście IMO. Skasowano nie mało... podobno ciężko było stwierdzić co rzeczywiście było uszkodzone. Dostałem od niego informację, iż należy jeszcze tylko wymienić czujnik położenia wałka i auto jak nowe. Ze względu, iż nie zajmują się mechaniką zawiozłem auto do kolejnego warsztatu z informacją, że trzeba wymienić czujnik. Po kolejnych kilku dniach otrzymałem info, że to nie może być czujnik gdyż na 2 garach w ogóle nie ma ciśnienia. Aby zdiagnozować problem została zdjęta Głowica. Czeka na diagnozę specjalistów. W związku z tym mam pytanie... czy przyczyną może być rzeczywiście czujnik, choć jak twierdza mechanicy "nie ma mowy!"? Jeżeli nie to... to co?
Proszę Was o pomoc, bo auto już prawie 3 miesiące wala się po Warsztatach

Podejście mechaników też nie ułatwia... oni mają czas na wszystko. Ręce opadają.
Ps. Jeżeli ktoś ma namiar na warsztat we Wrocławiu, który daje sobie radę z Lancią proszę o info.