Witam! A więc zacznę od początku. Ojciec pojechał sobie do krakowa załatwiać jakieś tam sprawy urzędowe. Kiedy wracał, zatankował Verve na Orlenie. Odpalił auto, wjechał na zakopianke, wjechał na lewy pas, zaczął wyprzedzać jakiś tam inny samochód, auto się ładnie buja, już dość przyspieszyło i nagle się zapala check engine, silnik gaśnie. Siłą rozpędu zjechał na pobocze, próbuje odpalić silnik - kaplica, silnik nie pali, chceck engine nie gaśnie. Dobra, zaczekał chwilkę, i kolejna próba odpalenia nastała. Zapalił. Eureka. A więc zmierza już spokojnie do domu. W którymś tam momencie na trasie musiał szybko wyprzedzić jakiś pojazd, bliżej nie znany. Gaz w deche, samochód ładnie się rozpędza - bum. Auto gaśnie. Jak zwykle siłą rozpędu zjazd na pobocze, oczywiście z wielkimi trudnościami - brak wspomagań. Chwila przerwy, i próba zapalenia samochodu powiodła się. Oczywiście check engine na zapłonie nie chciał gasnąć. Dopiero chwile po odpaleniu przestał świecić. No nic, wrócił spokojnie do domu. Biore od ojca kluczyki, schodze do garażu, odpalam auto, check engine już na zapłonie zgasł, lecz samochód chodzi strasznie nierówno. Dodaję gazu, a tu taka chmura dymu, że chyba całe osiedle zadymiłem. Oczywiście wchodzenie na obroty było strasznie "szarpane". Na wysokich obrotach prawie że nic nie kopcił, ale obroty około 5k rpm.
Troche ją "przegazowałem" i kopcenie się zmniejszyło znacznie. Ale jak się jedzie, to strasznie szarpie i autko słabsze, niż było. Czyżby moje podejrzenia się sprawdziły, i czy to wina paliwa i się wtrysk zasyfił...?? ( to moja opinia, której ojciec nie chce poprzeć, bo to przecież Verva, którą zawsze tankuje i nigdy problemów nie było) Czy może coś innego..?? jak to wtrysk to co można zrobić, żeby było wszystko ok itp

czy pozostaje mi tylko mechanik...??
Pozdrawiam