CD...
LIPIEC
Zabaw z Lancią ciąg dalszy;)
Korzystając z resztek wolnego czasu - oraz pieniędzy (także resztek);) - rzuciłem się w delikatny nurt remontu swojej Beatrice III;)
Jak to najczęściej bywa - spokojny nurt i towarzysząca mu piękna pogoda szybko uległy zmianom i oto nagle podtapiam się w zakolach rzeki a słońce zasłoniły burzowe chmury....ale po kolei.
Plan remontu zmieniał się kilka razy - od czegoś było trzeba zacząć.
Więc zacząłem - od prac rozbiórkowych - wręcz archeologicznych;)
Każdy lubi niespodzianki - lubię i ja:P
No może ciut mniej te pozostawione przez poprzednich właścicieli i ich mechaników/blacharzy;)
Nie licząc deski rozdzielczej - wnętrze poddało się bez większej walki.
Po cichu liczyłem na to że z resztą będzie podobnie "łatwo" - było... ale "prawie" łatwo;)
Może na zdjęciach tego nie widać - aczkolwiek już wiem że najdłuższym etapem prac będzie podłączenie elektryki.
Finezja połączona z radosną twórczością i dbałością by każdy przewód składał się z trzech "podprzewodów"...w sytuacji gdy fabryczne przewody leżą obok niepodłączone - wprowadziła mnie w utopijny śmiech samobójcy:]
Fantazji "dziadkowi" nie zabrakło również pod maską...
Przewody do nagrzewnicy połączone zaworem jakże często spotykanym w domostwach (GAZOWYM

) czy też dbale poprowadzone chłodzenie niczym górskie serpentyny to raz, to dwa mijające dumnie wyeksponowane wzgórza Fiatowskiego alternatora czy Polonezowskiego gaźnika.
Ta dziwna fauna i flora różnych marek zakwitła bardzo bujnie pod maską - widać środowisko w małym pod domkowym garażu było enklawą części zapożyczonych od sąsiadów.
I tak spotkać tam można było elektryczną pompkę paliwa mitsubishi czy wspaniały fordowski mechanizmy "płukania" szyb... oczywiście zintegrowany z załącznikiem własnej roboty pięknie zgranym z kolumną kierowniczą;)
Cieszy fakt...że chociaż silnik ma na sobie emblematy Lacioletich i może dzięki temu chętnie współpracował podczas "spaceru" na zewnątrz.
Silnik niczym miś zasnął swym tymczasowo letnim snem...wnętrze Lancii doszło do wniosku że pomieszka chwilę z wnętrzem Manty...więc zostały tylko szyby;)
Rocznik '77 - trudny orzech do zgryzienia.
Nie ryzykuję - odwiedzam "szpeców" jeszcze gdy silnik jest w aucie ->
Szpece mają wielką firmę - są pewni siebie...bo co to oni nie robią;)
Wyceniają koszty operacji na 60zł ;]
Wtaczam swego wściekle czerwonego potwora do przedsionku firmowej jaskini.
Potwór zipie okrutnie, ryczy wściekle...
"Zapalenie wydechu" daje mu w kość...
widać wystraszył mężnych tejże firmy - nie podjęli się ryzykownej operacji trepanacji szyby żywej jeszcze bestii.
Wieści po mieście szybko się rozeszły...wnet każdy zakład bał się podchodzić bliżej tej szyby;)
I takim to sposobem...bo długich namowach smok mój sam wydał swą szybę w me ręce
Jak przy każdej operacji - tak i tutaj zmuszony byłem "zatamować krwawienie" i powiązać "naczynia krwionośne" mego pupila - wszak nie chcemy by coś im się stało podczas dalszych prac;)

Lifting ciała rozpocząłem od maseczki "piaskowej" - więc udaliśmy się do zaprzyjaźnionego (już) zakładu ->
Cóż to musiał być za relaks dla podstarzałej już bestijki.
Celulitis poniżej pasa został częściowo usunięty;)
Pozostałą część tej przykrej dolegliwości uleczy dermatolog-blacharz;)

Po zabiegu asekuracyjnie położona została "maść" antyrdzeniowa;)

Radość Beatrice była tak wielka że w drodze powrotnej postanowiła zatrzymać nasz konwój i prosić o powtórkę z rozrywki.
Na nic jednak jej prośby i groźby...dopiero mini szantaż i próba rozłożenia "skrzydeł" na chwilę nas zatrzymały.
Szepnąłem swej ulubienicy kilka słów pod kierownicę...i mogliśmy kontynuować podróż do drugiego specjalisty - tym razem od liftingu twarzy



W taki oto sposób minął mi etap przygotowawczy - teraz wszystko w rękach cudotwórcy;)
Oczywiście w miarę na bieżąco będę próbował opisywać przygody Beatrice po powrocie do wrocławia;)
Mam także dla swej ulubienicy mini niespodziankę w postaci wszystkich brakujących jej detali i części....a także, być może, nowe serduszko...
Ot...choć raz szczęście mi dopisało...i z dnia na dzień przez zupełny przypadek stałem się właścicielem kolejnej skarbnicy części ->
Koniec, końców...zazdrosna ma bestia pokazała jeszcze swój pazurek.
Zdarzyła "ukąsić" mą tymczasową "Kropeczkę"....i ta "padła" w wielkich mękach narażając mnie na nieprzewidziane koszta...ot tak to jest z zakochanymi po pełny bak bestiami;)
CDN...