Lancia Kappa 3.0 v6 - zapaliła się instalacja gazowa!
: 13 mar 2010, 11:36
Witam,
Dotychczas nie udzielałem się w tematyce LPG, choć kappą na gazowni jeżdżę od października-ale.
Kapiszonkę kupiłem bez gazu, sam osobiście wybrałem bardzo dobry zakład w łodzi, który z czystym sumieniem mogę polecić. Instalacja KME, wszystko nówka sztuka, żadna przekładka, wszystko doregulowane i dopieszczone. 12tys km bez najmniejszego problemu, auto zbiera się bez wyczuwalnego spadku mocy-a powiedziałbym,że na gazie lepiej chodzi jak na paliwie. Do czasu.
We wtorek zaczęło delikatnie wygubiać zapłony na wolnych obrotach.Jako, że pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała-mówie-pewnie wahanie temperatury, może wilgoć. Nie wymieniałem jeszcze świec-więc kupiłem cały komplet i w czwartek miałem je wymienić. Nie zdążyłem.
W trakcie powrotu do pracy, auto zamiast sekwencyjnie przełączać się na kolejne pary cylindrów na gaz-powyłączało te cylindry i po całej "sekwencji" zgasło. Zjechałem, zakręciłem kilka razy-nic. Załapało za 3cim-puściło niebieskiego dyma sekundę ale ku memu zdziwieniu zaczęło dymić też spod maski. Szybka piłka-wiec macha w górę, bo spodemnie widziałem dymu ani płomienia-miałem wode w butelce akurat-zagasiłem szybko. Opaliło się tylko wytłumienie spod maski i jeden element instalacji GAZOWEJ! czuć i słychać było ulatniający się gaz.
Poolgądałem, podumałem, wezwałem lawetę, i dzwonie do przyjaciela, co mi ten gaz polecał, do gazownika, co go zakładał-niemożliwe, ze to od gazu. Ale auto pojechało do gazowników.
Po oględzinach okazało się,ze miałem racje. MAP sensor się zapalił-gazownik zrobił wielkie oczy. Podobno, to się po prostu nie zdarza-mnie się zdarzyło-po rozbiórce-okazało się, ze po prostu pękł na pół, złapał iskrę-bo w niego wchodzą też kable z prądem i po prostu się zapalił. Podobno-pierwszy przypadek w historii firmy.
Spotkaliście się z czymś takim
Co do stanowiska gazowników
Jestem zaskoczony. Nie dość, ze biorą sprawę na siebie-bo to oni założyli tę część (ale przecież winny jest producent wadliwego MAP sensora), to oddają mi za lawetę, opalone wytłumienie już mi wymienili-na używkę ale bardzo ładną, wszystkie sąsiadujące przewody gazu mam nowe, MAP sensor oczywiście nowy, wszystko na ich koszt-dodatkowo auto zostało na diagnostykę, od nowa regulację, i jeszcze sprawdzają mi całą instalację elektryczną jakimś środkiem, czy przypadkiem jakies inne przebicie nie nastąpiło, co potencjalnie do wymiany. Wydaje mi się, ze nieczęsto serwisy biorą to na siebie. Należy im się pochwała.
Pytanie kolejne-wprawdzie auto już odpaliło, już niby wszystko dobrze, nic pod machą nie widać więcej-czy coś powinieniem sprawdzić?oczywiście wyrzucę te świece, auto pójdzie na komputer do Boscha na Ptasią w łodzi, zeby go sprawdzili, ale czy coś powinienem zrobić dodatkowo?
Fart nie z tej ziemi. nawet lakier na masce mi się nie opalił. Ale ciepło mi się zrobiło.
Jedna uwaga-sprawdzajcie, jakie gaśnice kupujecie do swoich aut. Nikomu nie życzę tego, co miałem-ale proszkowa gaśnica jak się okazało-najlepiej służy do upudrowania auta. Zgasiłem mineralną!!!
Dotychczas nie udzielałem się w tematyce LPG, choć kappą na gazowni jeżdżę od października-ale.
Kapiszonkę kupiłem bez gazu, sam osobiście wybrałem bardzo dobry zakład w łodzi, który z czystym sumieniem mogę polecić. Instalacja KME, wszystko nówka sztuka, żadna przekładka, wszystko doregulowane i dopieszczone. 12tys km bez najmniejszego problemu, auto zbiera się bez wyczuwalnego spadku mocy-a powiedziałbym,że na gazie lepiej chodzi jak na paliwie. Do czasu.
We wtorek zaczęło delikatnie wygubiać zapłony na wolnych obrotach.Jako, że pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała-mówie-pewnie wahanie temperatury, może wilgoć. Nie wymieniałem jeszcze świec-więc kupiłem cały komplet i w czwartek miałem je wymienić. Nie zdążyłem.
W trakcie powrotu do pracy, auto zamiast sekwencyjnie przełączać się na kolejne pary cylindrów na gaz-powyłączało te cylindry i po całej "sekwencji" zgasło. Zjechałem, zakręciłem kilka razy-nic. Załapało za 3cim-puściło niebieskiego dyma sekundę ale ku memu zdziwieniu zaczęło dymić też spod maski. Szybka piłka-wiec macha w górę, bo spodemnie widziałem dymu ani płomienia-miałem wode w butelce akurat-zagasiłem szybko. Opaliło się tylko wytłumienie spod maski i jeden element instalacji GAZOWEJ! czuć i słychać było ulatniający się gaz.
Poolgądałem, podumałem, wezwałem lawetę, i dzwonie do przyjaciela, co mi ten gaz polecał, do gazownika, co go zakładał-niemożliwe, ze to od gazu. Ale auto pojechało do gazowników.
Po oględzinach okazało się,ze miałem racje. MAP sensor się zapalił-gazownik zrobił wielkie oczy. Podobno, to się po prostu nie zdarza-mnie się zdarzyło-po rozbiórce-okazało się, ze po prostu pękł na pół, złapał iskrę-bo w niego wchodzą też kable z prądem i po prostu się zapalił. Podobno-pierwszy przypadek w historii firmy.

Spotkaliście się z czymś takim



Pytanie kolejne-wprawdzie auto już odpaliło, już niby wszystko dobrze, nic pod machą nie widać więcej-czy coś powinieniem sprawdzić?oczywiście wyrzucę te świece, auto pójdzie na komputer do Boscha na Ptasią w łodzi, zeby go sprawdzili, ale czy coś powinienem zrobić dodatkowo?
Fart nie z tej ziemi. nawet lakier na masce mi się nie opalił. Ale ciepło mi się zrobiło.
Jedna uwaga-sprawdzajcie, jakie gaśnice kupujecie do swoich aut. Nikomu nie życzę tego, co miałem-ale proszkowa gaśnica jak się okazało-najlepiej służy do upudrowania auta. Zgasiłem mineralną!!!