Muszę się z tym zgodzić. W porównaniu dzisiejszej sytuacji do tej, kiedy zaczynałem przygodę z samochodem jako kierowca, nastąpiła znaczna poprawa w kwestii życzliwości na drodze - szczególnie na trasach, gdzie mamy tylko jeden pas w danym kierunku. Wystarczy przejechać się trasą DK2 z Warszawy do Łowicza (ten odcinek regularnie pokonywałem) i jeśli tylko śmigasz szybciej to większość zsuwa się na prawą stronę jezdni. Oczywiście są też tacy, którzy twardo będą blokowali, ale należą chyba do mniejszości.Borek pisze:W porównaniu do sytuacji sprzed czterech lat muszę jednak stwierdzić, że ogólna uprzejmość kierowców względem siebie znacząco wzrosła. Ja wcale nie żartuję - nawet jak byłem skazany na spacery i komunikację publiczną, bardzo często zauważałem wpuszczanie, ułatwianie manewrów i zwyczajne myślenie o drugim człowieku na drodze i z czasem ta częstotliwość wyraźnie wzrasta. Wciąż zdarzają się przypadku złośliwości czy nieświadomości, ale zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.
Odnośnie miast, to tu jest trochę gorzej, bo więcej jest tzw. mistrzów prostej, którzy za punkt honoru stawiają się nie wpuścić nikogo przed siebie, czy przyblokować niepotrzebnie innego kierowcę. Gorzej jak ten mistrz ma słabszy samochód od tego chcącego wjechać, bo wtedy robi się niezłe rodeo.
Odbiegając nieco od tematu - wracając do domu poruszam się często po Wieluniu, który jest miastem ok 40-tysięcznym i owszem nie ma tyle chamstwa i złośliwości, ale paradoksalnie w godzinach szczytu ciężko gdziekolwiek szybciej dojechać Pomijam fakt, że niektóre skrzyżowania są tak idiotycznie zrobione, że same w sobie się korkują, ale nawet tam gdzie można szybciej, dynamiczniej ruszyć jakoś to nie idzie. I wtedy, aby gdziekolwiek dojechać nie stojąc połowy czasu bezsensownie w korku lub na czerwonych światłach, trzeba albo jeździć bocznymi, osiedlowymi uliczkami (a że Wieluń znam jak własną kieszeń to mogę się w to bawić), albo właśnie przygrać cwaniaka, gdzieś się wcisnąć, gdzieś przydepnąć...