Delta Integrale - dramat z happy endem
: 05 mar 2006, 22:17
Witam wszystkich
Historia ktora zaraz Pastwo przeczytacie zdazyla sie naprawde ale nie wiem czy ktokolwiek chcialby byc w mojej skorze i przezyc to co ja musialem... Moze z poczatku nie wyglada to na porade techniczna ale zaznaczam ze w polowie i pod koniec sie pojawi... Chcialem tylko zwrocic uwage ze jestem studentem architektury a nie mechanikiem wiec w razie pojawienia sie bledow prosze mnie skorygowac
AKT 1
Zanim kupilem moja lancie (delta integrale) poprzedzily ja dlugie rozmowy z moimi rodzicami nad celowoscia i sensem zakupu takiego auta. Jako student II roku musialem przekonywac i uzywac roznych argumentow ktore naturalnie przez starszyzne rodziny byly konsekwetnie negowane. W koncu udalo mi sie ich przekonac faktem ze sam sobie na to auto zarobie i bede je utrzymywac za wlasne pieniadze - przyznacie Panstwo ze odwaga i determinacja mnie nie opuscial. Zrobilem kurs na przewodnika po Krakowie, Kursy Instruktora narciarstwa, do tego przewinal sie jakis konkurs architektoniczny i po roku uzbieralem pieniadze potrzebne do zakupu auta. Wreszcie posiadalem wystarczajacy dowod (w postaci stanu konta bankowego) i argument (ciezka praca i determinacja ponad wszystko) zeby przedstawic moje zamiary i plany rodzinie i naklonic ich do pozytywnego rozpatrzenia mojej sprawy w terminie w miare sprawnym. Jak to zwykle bywa ojciec najpredzej dal sie namowic i wraz ze mna stworzyl wspolny front prolaciowski ktory przelamal bariery pozostalej czesci rodziny... i tak pewnej nocy o 3 nad ranem wsiadlem z kolega Grzeskiem do seicenta mamy i ruszylem w podroz z Krakowa na druga strone Polski gdzie czekal na mnie moj przyszly samochod. szystko bylo zaplanowane tak zeby sprzedawca nie domyslil sie ze jestem napalony i ze przyjechale tylko zobaczyc auto... innymi slowy dwaj "kolesie" przejechali 600 km jadac po nocy w trakcie roku akademickiego zobaczyc czy sa zainteresowani autem - czegos bardziej bezsensownego w zyciu nie wymyslilem. Umowilismy sie na stacji benzynowej ze sprzedawca. godzina 9 Lancia wjezdza na stacje, ja odczuwam lekkie palpitacje serca, kolega wymieka i w ten sposob my "profesjonalni i ewentualni" kupcy wychodzimy zeby powitac sprzedawce. Auto bylo genialne, jeszcze lepiej wygladalo niz na wczesniej prezentowanych zdjeciach... przejechalem sie nim. przy wysokich obrotach odcinalo doplyw mieszanki, sprzeglo sie zapadalo, swiecily sie jakies kontrolki..ale jak ono odchodzilo, jak sie drogi trzymalo...Moglo by kolo odpasc i olej turbina uciekac a i tak bym je kupil. Mimo to pojechalismy na stacje kontroli zeby sprawdzic czy nie ma powaznych usterek. Podwozie bylo dobre, uklad jezdny dobry, ogolnie tak jak powinno byc, nie klepane, lakier w porzadku. Przed wyjazdem uznalismy ze nalezy jeszcze sprawdzic cisnienie na cylindrach (POLECAM KAZDEMU) i wyszlo ze na 3 cylindrze jest cisnienie o 0,8 bara mniejsze niz na innych. Uznalismy ze nie ma dramatu i "odziwo" uznalem ze biore to auto (na pewno zdziwila Panstwa ta informacja). Dojechalem nim do Krakowa bez najmniejszego problemu, co prawada ponosilo mnie co jakis czas i musialem 3 razy tankowac po drodze, ale wybaczcie mi panstwo...nie dalo sie inaczej.
AKT 2
W Krakowie nie mogle sie nie pochwalic znajomym moim nowym zabytkiem... nikt tak nie cieszy jak zakupiony samochod takiej klasy i to za swoje...nie rodzicow I tu zaczely sie moje problemy. Najpierw przyszedl znajomy rodzicow, stwierdzil ze auto bylo pukniete w lewe nadkole i ze dlatego auto bylo od nowa lakierowane - to jakos przelknalem, rodzinka juz zaczela krzywo patrzec. Wzialem ich na przejazdzke i jak to zwykle bywa cos sie schrzanilo w trakcie jazdy - siwece trzeba bylo wymienic, w koncu pojechalem z tym zapadajacym sie sprzeglem. i tu proponuje czytac z uwaga
Jako mlody czlowiek idealista uznalem ze jesli zawioze moje auto do POLINARU zajmujacego sie profesjonalnie naprawa aut Fiata, Alfa Romeo i Lancii to tak jakbym kupil garnitur u Armaniego i mojej kochanej lancii wyjdzie to tylko na dobre. Zostawilem tam lancie, oni stwierdzili ze musza to przebadac i ze jutro bedzie do odbioru. Przychodze nastepnego dni, auto stoi na zewnatrz usterka naprawiona (trzeba bylo wymienic uszczelke na silowniku przy pedale (koszta 200 PLN) - jakbym wczesniej wiedzial to sam bym to wymienil w 10 - 15 minut). Dostalem do podpisania dokument ze odebralem auto (za nim do niego wsiadlem), sprzeglo dzialao, wlaczam silnik a on nic...jeszze raz..nic. w koncu odpalilo. silnik kaszlal, tloki walily panewki graly marsza. Stwierdzili ze w tych modelach to sie czesto dzieje ze nagle cos sie chrzani. Ja naiwny zapytalem co mam robic, a oni uznali ze jak im jeszcze raz zostawie auto to oni to sprawdza. Auto satlo w Polinarze 3 miesiace. W miedzy czasie znalazlem mechanika u ktorego "fachowcy" z polinaru wymieniali uszczelke i zaplacili za to 10 PLN, dowiedzialem sie od nich takze ze widziano moja lancie w nocy jak byla naprawiana na ulicach Krakowa jak darla kolo 200 na godzine i zajezdzana byla na drozkach prowadzacych do polinaru. Po miesiacu prac, szlifowaniu walu korbowego, wymianie panewek, paskow i inyych rzeczy dowiedzialem sie ze z tego auta nic juz nie bedzie i moga go kupic na czesci za 2000PLN - jak se pozniej dowiedzialem mieli dokladnie taka sama Lancie przygoowana do rajdow. Jak sie o tym dowiedzialem to stwierdzilem ze maja 3 dni na zlozenie wszystkiego i chce wyjechac. Rachunek wystawili mi na 3700 PLN(wyszlifowali wal (1 szlif) wymienili panewki i paski - koszt remonu kolo 1000 PLN reszta robocinzna) - i ten rachunek byl dla mnie gwozdziem do trumny. Bez pieniedzy z rozwalonym autem, bez zadnych perspektyw co dalej. Chcialem oddac do komisu za niewielie wieksza cene niz oni proponowali. Rodzice zaplacili za "remont". I wtedy pojawil sie nasz znajomy ktory powiedzial ze zna magika pod krakowem ktory szykuje auta do pucharu Alfa Romeo - stwierdzilem ze pojade ostatni raz.
AKT 3
Ten magik zlapal sie za glowe, czesci byly podokrecane innymi niepasujacymi srubami, czesci nie moje, kable wymienione na inne zupelnie nie pasujace do tego auta. Zapytalem sie go ile bedzie sobie liczyl za remont - powiedzial ze nie odpowie na pytanie jesli auta nie rozbierze. No i jeszcze raz lancia byla rozebrana do zera - do wymiany okazala sie byc cala skrzynia begow, poloski, sprzeglo, okablowanie, linki, uchwyty i inne detale - jezdzilem za czesciami szukalem, targowalem sie. Po miesiacu zaczalem wierzyc ze lancia jeszcze kiedys wyjedzie na drogi o wlasnych silach. Zeby nieprzedluzac tego i tak dlugiej juz opowiesci napisze tylko ze lancia wyjechala po 45 dnaich od mechanika (koszt remontu 1200PLN wraz z czesciami i bez jego robocizny bo mechanik uznal ze tyle przeszedlem ze nie wezmie pieniedzy - wzial tylko dla swojego mlodego podopiecznego ktory tez duzo siedzial). Dodam jeszcze tylko ze ayto bez niewielkich korekt jezdzi juz od ponad roku a we wrzesniu zajelo 4 miesce w Rajdzie architektow....
Jak widzicie Panstwo jestem dosc bolesnie doswiadczony. Ale DETERMINACJA ponad wszystko. jak ktos bedzie chcial ode mnie jakis informacji to zapraszam na forum i chetnie bede sluzyl wiedza jaka nabylem podczas najciezszych 2 lat w moim zyciu.
Historia ktora zaraz Pastwo przeczytacie zdazyla sie naprawde ale nie wiem czy ktokolwiek chcialby byc w mojej skorze i przezyc to co ja musialem... Moze z poczatku nie wyglada to na porade techniczna ale zaznaczam ze w polowie i pod koniec sie pojawi... Chcialem tylko zwrocic uwage ze jestem studentem architektury a nie mechanikiem wiec w razie pojawienia sie bledow prosze mnie skorygowac
AKT 1
Zanim kupilem moja lancie (delta integrale) poprzedzily ja dlugie rozmowy z moimi rodzicami nad celowoscia i sensem zakupu takiego auta. Jako student II roku musialem przekonywac i uzywac roznych argumentow ktore naturalnie przez starszyzne rodziny byly konsekwetnie negowane. W koncu udalo mi sie ich przekonac faktem ze sam sobie na to auto zarobie i bede je utrzymywac za wlasne pieniadze - przyznacie Panstwo ze odwaga i determinacja mnie nie opuscial. Zrobilem kurs na przewodnika po Krakowie, Kursy Instruktora narciarstwa, do tego przewinal sie jakis konkurs architektoniczny i po roku uzbieralem pieniadze potrzebne do zakupu auta. Wreszcie posiadalem wystarczajacy dowod (w postaci stanu konta bankowego) i argument (ciezka praca i determinacja ponad wszystko) zeby przedstawic moje zamiary i plany rodzinie i naklonic ich do pozytywnego rozpatrzenia mojej sprawy w terminie w miare sprawnym. Jak to zwykle bywa ojciec najpredzej dal sie namowic i wraz ze mna stworzyl wspolny front prolaciowski ktory przelamal bariery pozostalej czesci rodziny... i tak pewnej nocy o 3 nad ranem wsiadlem z kolega Grzeskiem do seicenta mamy i ruszylem w podroz z Krakowa na druga strone Polski gdzie czekal na mnie moj przyszly samochod. szystko bylo zaplanowane tak zeby sprzedawca nie domyslil sie ze jestem napalony i ze przyjechale tylko zobaczyc auto... innymi slowy dwaj "kolesie" przejechali 600 km jadac po nocy w trakcie roku akademickiego zobaczyc czy sa zainteresowani autem - czegos bardziej bezsensownego w zyciu nie wymyslilem. Umowilismy sie na stacji benzynowej ze sprzedawca. godzina 9 Lancia wjezdza na stacje, ja odczuwam lekkie palpitacje serca, kolega wymieka i w ten sposob my "profesjonalni i ewentualni" kupcy wychodzimy zeby powitac sprzedawce. Auto bylo genialne, jeszcze lepiej wygladalo niz na wczesniej prezentowanych zdjeciach... przejechalem sie nim. przy wysokich obrotach odcinalo doplyw mieszanki, sprzeglo sie zapadalo, swiecily sie jakies kontrolki..ale jak ono odchodzilo, jak sie drogi trzymalo...Moglo by kolo odpasc i olej turbina uciekac a i tak bym je kupil. Mimo to pojechalismy na stacje kontroli zeby sprawdzic czy nie ma powaznych usterek. Podwozie bylo dobre, uklad jezdny dobry, ogolnie tak jak powinno byc, nie klepane, lakier w porzadku. Przed wyjazdem uznalismy ze nalezy jeszcze sprawdzic cisnienie na cylindrach (POLECAM KAZDEMU) i wyszlo ze na 3 cylindrze jest cisnienie o 0,8 bara mniejsze niz na innych. Uznalismy ze nie ma dramatu i "odziwo" uznalem ze biore to auto (na pewno zdziwila Panstwa ta informacja). Dojechalem nim do Krakowa bez najmniejszego problemu, co prawada ponosilo mnie co jakis czas i musialem 3 razy tankowac po drodze, ale wybaczcie mi panstwo...nie dalo sie inaczej.
AKT 2
W Krakowie nie mogle sie nie pochwalic znajomym moim nowym zabytkiem... nikt tak nie cieszy jak zakupiony samochod takiej klasy i to za swoje...nie rodzicow I tu zaczely sie moje problemy. Najpierw przyszedl znajomy rodzicow, stwierdzil ze auto bylo pukniete w lewe nadkole i ze dlatego auto bylo od nowa lakierowane - to jakos przelknalem, rodzinka juz zaczela krzywo patrzec. Wzialem ich na przejazdzke i jak to zwykle bywa cos sie schrzanilo w trakcie jazdy - siwece trzeba bylo wymienic, w koncu pojechalem z tym zapadajacym sie sprzeglem. i tu proponuje czytac z uwaga
Jako mlody czlowiek idealista uznalem ze jesli zawioze moje auto do POLINARU zajmujacego sie profesjonalnie naprawa aut Fiata, Alfa Romeo i Lancii to tak jakbym kupil garnitur u Armaniego i mojej kochanej lancii wyjdzie to tylko na dobre. Zostawilem tam lancie, oni stwierdzili ze musza to przebadac i ze jutro bedzie do odbioru. Przychodze nastepnego dni, auto stoi na zewnatrz usterka naprawiona (trzeba bylo wymienic uszczelke na silowniku przy pedale (koszta 200 PLN) - jakbym wczesniej wiedzial to sam bym to wymienil w 10 - 15 minut). Dostalem do podpisania dokument ze odebralem auto (za nim do niego wsiadlem), sprzeglo dzialao, wlaczam silnik a on nic...jeszze raz..nic. w koncu odpalilo. silnik kaszlal, tloki walily panewki graly marsza. Stwierdzili ze w tych modelach to sie czesto dzieje ze nagle cos sie chrzani. Ja naiwny zapytalem co mam robic, a oni uznali ze jak im jeszcze raz zostawie auto to oni to sprawdza. Auto satlo w Polinarze 3 miesiace. W miedzy czasie znalazlem mechanika u ktorego "fachowcy" z polinaru wymieniali uszczelke i zaplacili za to 10 PLN, dowiedzialem sie od nich takze ze widziano moja lancie w nocy jak byla naprawiana na ulicach Krakowa jak darla kolo 200 na godzine i zajezdzana byla na drozkach prowadzacych do polinaru. Po miesiacu prac, szlifowaniu walu korbowego, wymianie panewek, paskow i inyych rzeczy dowiedzialem sie ze z tego auta nic juz nie bedzie i moga go kupic na czesci za 2000PLN - jak se pozniej dowiedzialem mieli dokladnie taka sama Lancie przygoowana do rajdow. Jak sie o tym dowiedzialem to stwierdzilem ze maja 3 dni na zlozenie wszystkiego i chce wyjechac. Rachunek wystawili mi na 3700 PLN(wyszlifowali wal (1 szlif) wymienili panewki i paski - koszt remonu kolo 1000 PLN reszta robocinzna) - i ten rachunek byl dla mnie gwozdziem do trumny. Bez pieniedzy z rozwalonym autem, bez zadnych perspektyw co dalej. Chcialem oddac do komisu za niewielie wieksza cene niz oni proponowali. Rodzice zaplacili za "remont". I wtedy pojawil sie nasz znajomy ktory powiedzial ze zna magika pod krakowem ktory szykuje auta do pucharu Alfa Romeo - stwierdzilem ze pojade ostatni raz.
AKT 3
Ten magik zlapal sie za glowe, czesci byly podokrecane innymi niepasujacymi srubami, czesci nie moje, kable wymienione na inne zupelnie nie pasujace do tego auta. Zapytalem sie go ile bedzie sobie liczyl za remont - powiedzial ze nie odpowie na pytanie jesli auta nie rozbierze. No i jeszcze raz lancia byla rozebrana do zera - do wymiany okazala sie byc cala skrzynia begow, poloski, sprzeglo, okablowanie, linki, uchwyty i inne detale - jezdzilem za czesciami szukalem, targowalem sie. Po miesiacu zaczalem wierzyc ze lancia jeszcze kiedys wyjedzie na drogi o wlasnych silach. Zeby nieprzedluzac tego i tak dlugiej juz opowiesci napisze tylko ze lancia wyjechala po 45 dnaich od mechanika (koszt remontu 1200PLN wraz z czesciami i bez jego robocizny bo mechanik uznal ze tyle przeszedlem ze nie wezmie pieniedzy - wzial tylko dla swojego mlodego podopiecznego ktory tez duzo siedzial). Dodam jeszcze tylko ze ayto bez niewielkich korekt jezdzi juz od ponad roku a we wrzesniu zajelo 4 miesce w Rajdzie architektow....
Jak widzicie Panstwo jestem dosc bolesnie doswiadczony. Ale DETERMINACJA ponad wszystko. jak ktos bedzie chcial ode mnie jakis informacji to zapraszam na forum i chetnie bede sluzyl wiedza jaka nabylem podczas najciezszych 2 lat w moim zyciu.