Trzy dni wcześniej sprawdzałem autodiagnozę i było wszystko OK. Około dwa tygodnie wcześniej byłem na resecie błędów w L.T. Komputer zarejestrował tylko błąd p.t. "za niskie lub za wysokie napięcie"- wywołane prawdopodobnie złym stanem akumulatora około rok temu.
Ale do rzeczy, jadę sobie po mieście i nagle widzę opadające wskazówki zegarów i silnik gaśnie na około 5-7 sekund, po czym wstaje jakby nigdy nic i jadę dalej. Za niespełna minutę to samo i znowu wstaje, poszarpując przy tym. Infocenter nic nie wyświetla w tym czasie jak się te wariacje dzieją. Jak trzeci raz wszystko opadło to już była kaplica. Lucyna zdechła i ani myśli odpalić! Próbuję kilkakrotnie i nic, wciskam autodignostic i wywaliło mi błąd -C0-. Sprawdziłem wszystkie możliwe bezpieczniki ale wszystkie całe. Po kilku godzinach od incydentu idę do niej, próbuję odpalić i ku mojemu zaskoczeniu zapaliła za pierwszym razem


Nie wiem czy ten błąd (-C0-) ma jakiś wpływ na to że nie odpala, bo po odpięciu wszystkich możliwych wtyczek od silnika, popsikaniu ich kontaflonem i zapięciu silnik normalnie zaczął palić, błąd jednak dalej się wyświetla. Może ktoś wie co to jest?