Elektryka - działało, działało i się zes...
: 25 paź 2020, 20:51
Ręce mi opadają, no czasami bywają takie dni.
W nocy z piątku na sobotę trochę popadało, trochę, normalnie, tak bez ulewy.
W sobotę wsiadam, bo robota, przekręcam kluczył, dwa razy szybko zakręcił i zegary trrrr, trrr, cyka wszystko, zdechło.
Dobra, dzwonię do znajomego podjedź z boosterem, podjechał, ... nie odpalił z boostera, od T4 zakręcił, ok. Pojechałem na stację zatankować, wszystko ok, podjechałem pod sklep, zakupy 10 min, wracam.... du....a zdechło.
Dzwonię do drugiego kumpla, pojechał, cyk kable, odpalone.
Niedziela, oczywiście ***, pojechał ojciec, cyk kable odpaliło. Pojechałem za miasto do znajomych, aby zrobić trasę. Z godzina trasy, samochód postał tam ze dwie. Przekręcam kluczyk, błe błe błe, ledwo daje radę ale im dłużej kręcę tym szybciej kręci rozrusznik i odpala.
Wróciłem do miasta, jeszcze dwa punkty i tak samo, postoi godzinkę, wracam, no kręci ledwo ledwo, ale im dalej tym szybciej i odpala silnik.
Teraz odłączyłem klemy, rano pod firmą spróbuję podładować aku i zobaczę co dalej.
Teraz tak, reszta.
Przy każdym odpalaniu resetuje się dzienny przebieg, raz wskazówka temp pokazała 130, po czym po ponownym przekręceniu już ok. Radio się rozkodowało.
Zauważyłem że czasami nie gasną podświetlenia klamek, albo gasną bardzo bardzo późno.
Wróżenie z fusów, akumulator, alternator, rozrusznik.
Oczywiście do soboty wszystko działało ideolo od miesięcy.
Takie weekendowe przemyślenia z używania Lancii, gdyby nie to że zrobiłem tylne zawieszenie to chyba serio bym się tego pozbył, a tak będę dalej grzebać.
W nocy z piątku na sobotę trochę popadało, trochę, normalnie, tak bez ulewy.
W sobotę wsiadam, bo robota, przekręcam kluczył, dwa razy szybko zakręcił i zegary trrrr, trrr, cyka wszystko, zdechło.
Dobra, dzwonię do znajomego podjedź z boosterem, podjechał, ... nie odpalił z boostera, od T4 zakręcił, ok. Pojechałem na stację zatankować, wszystko ok, podjechałem pod sklep, zakupy 10 min, wracam.... du....a zdechło.
Dzwonię do drugiego kumpla, pojechał, cyk kable, odpalone.
Niedziela, oczywiście ***, pojechał ojciec, cyk kable odpaliło. Pojechałem za miasto do znajomych, aby zrobić trasę. Z godzina trasy, samochód postał tam ze dwie. Przekręcam kluczyk, błe błe błe, ledwo daje radę ale im dłużej kręcę tym szybciej kręci rozrusznik i odpala.
Wróciłem do miasta, jeszcze dwa punkty i tak samo, postoi godzinkę, wracam, no kręci ledwo ledwo, ale im dalej tym szybciej i odpala silnik.
Teraz odłączyłem klemy, rano pod firmą spróbuję podładować aku i zobaczę co dalej.
Teraz tak, reszta.
Przy każdym odpalaniu resetuje się dzienny przebieg, raz wskazówka temp pokazała 130, po czym po ponownym przekręceniu już ok. Radio się rozkodowało.
Zauważyłem że czasami nie gasną podświetlenia klamek, albo gasną bardzo bardzo późno.
Wróżenie z fusów, akumulator, alternator, rozrusznik.
Oczywiście do soboty wszystko działało ideolo od miesięcy.
Takie weekendowe przemyślenia z używania Lancii, gdyby nie to że zrobiłem tylne zawieszenie to chyba serio bym się tego pozbył, a tak będę dalej grzebać.