Prawdopodobnie - domyślam się - rozłączyli elastyczne elementy przewodów olejowych, a następnie zespolili je tak, aby pasowały. W sensie - wzięli całą chłodnicę z niepasującymi przewodami, zdjęli z elastycznych przewodów te metalowe, które nie pasowały i potem założyli pasujące z chłodnicy dziurawej. To jest tylko mój domysł, który wysunąłem po znalezieniu metalowych przewodów olejowych w bagażniku bez tych elastycznych segmentów. Niestety nie dopytywałem dokładnie, wiem, że kosztowało to około 120 zł, czyli 10 zł mniej, niż ściąganie kolejnej chłodnicy - zatem jeśli mamy dwie chłodnice z przewodami, ale coś nie pasuje to w zakładzie zajmującym się obróbką rur, przewodów i innych cudów powinni to ogarnąć. Jakby ktoś potrzebował to zawsze mogę się dowiedzieć jak konkretnie tytułuje się taki fachowiec, aby było wiadomo do kogo się zgłosić.
Ogólnie to samochód odebrałem, poskładany, jeździ, silnik pracuje raczej aksamitnie, na pewno kulturalniej niż przed reanimacją. Wyszły inne problemy - wyciek czegoś, co raczej nie jest olejem, ani płynem chłodniczym, muszę to zweryfikować. Aczkolwiek jeśli tylko benzyna zostawia tęczę na kałużach to cieknie benzyna. Niestety nie wiem dlaczego. Może ma to związek z tym, że trochę nalałem do zbiornika sporo, ale zrobiłem tak też w moim mniejszym aucie i w Kappie robiłem tak zanim przyszedł remont i nie zauważyłem wycieku. Sprawa ciekawa - mam nadzieję, że to moje przewrażliwienie i po prostu deszczówka obmywa jakieś zapocone elementy i stąd ten efekt. Będę weryfikować poziom płynów i potem umówię się jeszcze na sprawdzenie tego, ale jak ktoś ma jakiś pomysł to proszę śmiało.
Kolejny problem to falujące obroty biegu jałowego. Poczytałem, zresetowałem komputer (w sensie odłączyłem klemy akumulatora na ponad 20 minut), pojeżdżę na benzynie i zobaczymy. Wygląda jakby się nieco uspokoił, ale zdarza się nadal regularnie. Auto nie gaśnie, tylko obroty spadają nisko, światła w kokpicie przygasają, da się wyczuć spadek mocy wspomagania - efekt zbyt niskich obrotów i zwalniających pasków napędowych. Czytałem też o krokowcu, ale musiałbym go poszukać - jeśli są jakieś wskazówki to poproszę. Na ePer znalazłem też czujnik przepustnicy, o którym mechanik mówił, że może mieć coś wspólnego - jest tani, jeśli coś da to mogę wymienić, ale prosiłbym o informację, czy to może być prawdopodobny winowajca, oczywiście jeśli ktoś wie. Przepustnicę też może wymienię na coś w lepszym stanie, bo coś tam poklejone jest na i za przepustnicą, ale nie widziałem dokładnie jak mi mechanik pokazywał, odbierałem auto po zmroku, więc ciemno było. Samochód będzie jeszcze u dobrego fachowca od mechaniki i gazu, więc może coś mi powie więcej o tym, co tam jest poklejone.
Pytanie, czy docierać panewki? Raczej silnika nie katuje, ale jestem ciekaw, czy i jak w ogóle to ma przebiegać, bo mechanik stwierdził, że tak docierać, ale nie powiedział na czym dokładnie ma to polegać. Jeździć spokojnie do 4 tys. obr. i po 5 tys. km zmienić olej i wszystko gra? Czy sobie darować? W sumie pół roku to chyba mi zajmie, bo ogromnych przebiegów znowu nie robię.
Mam nadzieję, że to auto pojeździ, bo za te pieniądze, które wydałem to miałbym już Maximę szóstej generacji - co prawda może też coś byłoby to roboty, ale ta świadomość aktywizuje przemyślenia.
Jeśli ktoś ma jakieś wskazówki to proszę śmiało.